Jak znajduję czas w ciągu dnia?
Najczęstszym powodem, przez który rezygnujemy z naprawdę wielu rzeczy jest brak czasu. Przynajmniej ten powód jest wymieniany najczęściej jako główny wróg niemożności. No bo jak coś zrobić, jeśli trzeba zrobić coś innego? No właśnie. Oto jest pytanie. Nie znam na nie dokładnej odpowiedzi, bo dla każdego z nas brak czasu oznacza trochę coś innego. Wiem, że czasem naprawdę jest ciężko i puzzle, którymi budujemy życie nie zawsze do siebie idealnie pasują. I pomimo usilnych poszukiwań, podejmowanych prób, a czasem nawet nadgięcia jakiegoś elementu w celu dopasowania, nie zawsze się udaje wszystko złożyć.
Świat, w którym przyszło nam żyć jest rozpędzony jak nigdy przedtem. A my w nim. Wszystko przyspiesza, tylko czas jakby nie chciał się z tym zgrać i pozostaje niewzruszony. Komu z nas nie przydałaby się dłuższa o 2 godziny doba? Albo codzienne zatrzymanie zegarka na 20 minut, żeby po prostu, bez wyrzutów sumienia położyć się na kocu i zamknąć oczy? Bez pytań: Matko, co się stało? Dlaczego tak leżysz? Zadzwonić do lekarza? Masz depresję? Mamo, mamo, mamo… Teraz żeby się tak położyć musi naprawdę przeokrutnie boleć głowa lub jakieś inne podłe wiruso-bakterie zwalą z nóg doszczętnie. To sygnały dawane przez organizm, których też nie mamy czasu słuchać. Szybko sobie z nimi radzimy. Tak na marginesie, sama cierpię na bóle głowy i za każdym razem gdy łykam tabletkę dziękuję osobie, która wymyśliła środki przeciwbólowe. Czy ktoś wie, czy osoba ta dostała Nobla? Na pewno powinna. I od razu zaznaczę, że mówię o rozsądnym korzystaniu z farmaceutyków. Tylko gdy jest konieczność. Z małymi bólami staram się radzić naturalnymi sposobami. Choć trwa to niestety dłużej.
Tak więc przypadkowo pisząc wstęp poznaliście jedną rzecz o mnie – gdy boli walczę. Nie leżę użalając się nad sobą. Choć czasem kładę się i zasypiam. To też jest sygnał. I wtedy bez względu na to jak ważne sprawy mam do załatwienia, muszą poczekać. I wiecie co? Czekają i świat się w związku z tym nigdy nie zawala.
Dobrze wiem co oznacza brak czasu. I mam wrażenie, że im jestem starsza, tym czas leci szybciej. Kiedyś jako uczennica i studentka zdarzało mi się nudzić i raczej tego nie lubiłam. Miałam czas na snucie marzeń, chciałam, żeby coś się działo. Aż poznałam swojego męża – aktualnego i jedynego, i w ten oto sposób spełniły się moje wysnute marzenia 😉 Jestem mężatką od 13 lat i mamą dwóch nastoletnich już synów. Chyba pierwszy raz piszę o moich dzieciach synowie (nie synkowie). Tacy już duzi.
Odkąd jestem mamą świat się zmienił. Nie rozumiem osób, które mówią, że dzieci niczego nie zmieniają. To nieprawda. Przede wszystkim zmienia się to, że trzeba swój czas dzielić, mnożyć, skracać, wydłużać… Dowiadujesz się ile człowiek jest w stanie przeżyć bez wyspania – ja rok marzyłam o przespaniu ciągiem chociaż 5-6 godzin. Moje wstawanie teraz o 5:45 to przy tamtym pikuś. Tak więc planowanie jest ważne. I pełna gotowość na ciągłe zmiany.
Pytacie jak sobie radzę? Pędzę z odpowiedzią.
1. Planowanie
Plany w w moim kalendarzu zajmują zajęcia całej rodziny. Ja wbijam się pomiędzy. I to funkcjonuje całkiem dobrze. Jeśli coś mi wyskoczy znienacka zawsze mam pomoc teściów. Dużą część kalendarza zajmują wyjazdy męża. Ma taką pracę, że musi być w wielu miejscach, co wiąże się z tym, że zostaję z dziećmi sama. Tak jest od początku naszego związku, do czego jestem przyzwyczajona i większość domowych spraw ogarniam sama. Pomimo, że bywa ciężko, to mam poczucie, że każde nowe zadanie, które na mnie spadnie i które chcąc nie chcąc muszę wykonać, pokazuje, że jestem naprawdę niezłą siłaczką 🙂 To jest zawsze budujące. Często powtarzam maksymę: Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Ja wzmacniam się codziennie, po kilka razy. Czasem więcej.
U nas jest tak. Lekcje dzieci, zajęcia pozaszkolne, sporty, wyjazdy – to jest stała kalendarza rodzinnego. Pozostaje ona otwarta na oścież, bo do uzupełniania potrzeba dużo miejsca. Do tego nakłada się kalendarz spraw osobistych, tzn. takich, które niespecjalnie obchodzą innych domowników. Ale wymagają czasu, dlatego trzeba je skoordynować z kalendarzem rodzinnym. Tutaj planuję: spotkania, nagrania, sesje, sprawy związane z pracą, warsztaty, fryzjera, paznokcie, wizyty lekarskie, zapisuję urodziny i imieniny bliskich. Żeby nic nie umknęło. To daje porządek. I pozwala spojrzeć na sprawy z dystansu. To znaczy, gdy jest wszystkiego dużo wiem, że czas trochę zwolnić, wybrać się na kawkę, do lasu, schłodzić głowę i napełnić ją świeżością.
Bardzo ważne jest, aby w kalendarzu zawsze czekało na nas coś miłego, np. wyjście do restauracji, do teatru, romantyczny wyjazd… Wakacje planujemy co najmniej z półrocznym wyprzedzeniem.
Moje najbliższe plany zawodowe to napisanie książki, regularne nagrania i udostępnianie treningów dla was oraz prowadzenie bloga. Nawiązywanie ciekawych współprac, ale z warunkiem, żeby nie przeorganizowały mojego życia. I czas dla najbliższych. Wszystko powinno być w równowadze.
2. Praca
Moja praca to działanie na stworzonych przeze mnie miejscach w wirtualnym świecie. Jestem tutaj od 6 lat i początkowo było to tylko moje hobby, oderwanie od codziennych obowiązków. Blogowałam gdy miałam czas.
Teraz jestem bardziej zmotywowana i inaczej podchodzę do bycia tutaj z Wami. Poznałam zasady blogowania dzięki obserwacjom, szkoleniom, rozmowom i wiem, że chcę to robić dalej. Od niedawna nawet zaczęłam siebie określać mianem blogerki i youtuberki.
Znalazłam swoje miejsce właśnie na platformach social mediów. Głównymi atutami jest to, że godziny pracy są elastyczne, choć jest ich dużo. Blogowanie, przygotowanie filmu czy posta to nie kwestia 15 minut. To praca twórcza, wymagająca otwartości, empatii, pomysłów, obserwacji i w moim przypadku również wielu szkoleń z zakresu fit, jogi i pilatesu. Poza tym sama ćwiczę, utrzymuję sprawne ciało, uczę się, żeby dostarczane dla Was materiały były sprawdzone, skuteczne i przede wszystkim zdrowe.
Dla mnie to był ważny krok – określenie siebie w strefie zawodowej. To uporządkowało wiele moich działań i dodało dużo energii i sił do dalszych poczynań. Nauczyłam się rozróżniać co jest warte poświęcenia czasu i uwagi, w co warto się angażować, a co zrzucać ze swoich barków, żeby nie czuć zbędnego ciężaru. Dawniej łapałam wszystko na hip hip hura. Teraz jest więcej spokoju, urzeczywistnienia i konkretnej analizy działań zgodnie z kalendarzem.
3. Czas wolny
Właściwie trudno powiedzieć co jest czasem wolnym. Nie chodzę do pracy na 8 i nie wracam zmęczona o 18. Wstaję codziennie rano, szykuję wszystkich do wyjścia i zaczynam pracować. Ale to nie jest typowa praca. Ćwiczę prawie codziennie. Ćwiczę sama, ćwiczę z youtubem, chodzę na różne zajęcia. Uczestniczę w warsztatach. Robię zdjęcia, piszę, odpisuję na wiadomości od was. Staram się być z wami w kontakcie na co dzień. Lubię iść do kawiarni, zamówić duży kubek latte i pisać z wami. Przy okazji robię „prasóweczkę” z interesujących mnie tematów, szukam inspiracji i motywacji. Właściwie każdy moment może okazać się twórczy do mojej pracy.
Czas tak naprawdę wolny staram się mieć wieczorami, kiedy wszyscy jesteśmy razem w domu. Dlatego właśnie nie zdecydowałam się na prowadzenie zajęć w klubie. Prowadzenie treningów na YouTube nie pozwala mi wprawdzie na uzyskanie takiej energii i bezpośredniego kontaktu jak na zajęciach, ale komentarze, które mi zostawiacie pod filmikami rekompensują wszystkie braki i utwierdzają w przekonaniu, że kierunek, w którym podążam jest dobry i moja praca przynosi wam wiele korzyści.
Cenię czas wolny, czyli taki, w którym jestem wolna, tzn. sama. Choć na chwilę. Pamiętam, gdy urodziłam pierwszego synka, lekarz pogratulował i pokazał to malutkie ciałko. Było dla mnie najpiękniejsze na świecie. Ale w tym samym momencie pomyślałam, że teraz wszystko się zmieni. Nie będzie tylko mnie i mojej nieograniczonej wolności. Będę ja i moje dziecko, za które biorę całkowitą odpowiedzialność. I wiecie co? Wspaniale to zostało wymyślone, że dzieci rosną, nabywają umiejętności, usamodzielniają się. Gdy chłopcy byli mali i potrzebowali opieki non stop, miałam wsparcie ze strony rodziny, ale największym obciążeniem było, kiedy przychodziła opiekunka do dzieci. Była u mnie dwa razy w tygodniu na 3 – 4 godziny i wtedy był mój czas. Bycia ze sobą i chodzenia na siłownię. Tak się zrodziła moja pasja.
4. Obowiązki domowe
Nigdy nie mam tak, że usiądę sobie w fotelu i powiem głośno albo nawet w myślach: No! Wreszcie wszystko zostało zrobione. Bo tak nigdy nie będzie. Wprost wydaje mi się, że gdy do czegoś takiego dojdzie, będzie to znak, że czas zmieniać światy. W domu coś do roboty jest zawsze. I kropka.
Mieszkam w dużym domu i mam do pomocy panią Agnieszkę. Jest nieoceniona. Jestem dozgonnie wdzięczna, że nie muszę całego domu utrzymywać w czystości sama. Za to sama gotuję, robię zakupy i dbam o codzienny ład. A gwarantuję, że z trzema chłopakami jest co robić. Rozwieszanie dziesiątek skarpet, dobieranie ich w pary i odłożenie do właściwych szuflad. To taka praca, której nikt nie zauważa. Po prostu rano zagląda się do szuflady i na półprzymkniętych powiekach wyciąga czyściutkie, pachnące i dobrane do pary skarpetki.
Niektórych obowiązków nie da się przeskoczyć, ale to dzięki nim dom funkcjonuje dobrze. Nie zapominam o tym. I nie czekam aż napiętrzy mi się stos prania, talerzy, lodówka opustoszeje do cna, tylko wszystko regularnie oporządzam. Dzięki temu nie wisi nade mną piętno spędzania weekendu na doprowadzeniu domu do miłego użytkowania.
Jestem z tych mam, które mają dość dużą świadomość zdrowego odżywiania i zdrowego stylu życia. Niestety dla dzieci. Bo oni woleliby na śniadanie płatki z cukrem, a ja męczę ich owsianką. Czasami mam dość dyskusji dlaczego musimy się zdrowo odżywiać, mam ochotę pojechać do maka po frytki i kurczaka i wręczyć dzieciom czekając na oklaski. Ale chwilę później myślę, że jeśli ja jako mama o nich nie zadbam, to nikt za mnie tego nie zrobi. Więc o zdrowe odżywianie staram się dbać na co dzień. Co nie oznacza, że dzieci nie znają smaku słodyczy czy nie zamawiamy pizzy. Wszystko jest. Ale umiarem, który udaje mi się wdrażać. Jestem zapobiegawcza.
5. Związek
Dobry związek nie może być połączony tylko przez kabelki wychodzące z kontaktów po dwóch stronach łóżka. A świat wirtualny wygrywa z codzienną rutyną. Bo tam ludzie mają wszystko – świetny wygląd, bardzo mało zmartwień, ekstra poczucie humoru. To wciąga. Można się zatracić. I czas, który można by nazwać wolnym, zaczyna być zajęty. I cierpi na tym również związek.
Będąc tego świadomym już jest się blisko wygrania swojego czasu i przeznaczenia go dla drugiej, bliskiej osoby. My z mężem nie lubimy nawzajem swoich komórek, ja nie lubię komórek dzieci. To złodzieje czasu. Ale nie możemy się ich pozbyć, to narzędzie pracy. Dlatego, gdy przychodzi wieczór, komórki zaczynają się wychładzać, przechodząc w tryb stand by. Wiecie jak wtedy jest pięknie? Szczególnie gdy udaje się wytrwać w tym nietykaniu. Związek wymaga czasu i z tym nie ma żadnej dyskusji. Wymaga wzmożonej uwagi, patrzenia na siebie, rozmów. Bycie blisko z drugim człowiekiem daje poczucie spełnienia i spokoju. I utwierdza w przekonaniu, że aby być szczęśliwym nie trzeba cały czas biec z wywieszonym jęzorem. Ba! Nawet nie należy.
6. Dzieci
Dla dzieci nie szuka się czasu, dla nich czas powinno się po prostu mieć. Wiem. Nie zawsze się ma. Nie zawsze chce się mieć. Ale bycie z dziećmi to najlepsze co możemy dla nich zrobić. Dla siebie zresztą też, ale o tym będziemy się przekonywać za dziesiątki lat. Wtedy zobaczymy czy poszliśmy w dobrym kierunku. Wychowywanie dzieci to wcale nie taka łatwa sprawa jak pokazują reklamy i mamy na portalach. Nie wystarczy dać leku, kupić zabawki i zapakować na drugie śniadanie słodkiego batonika. To ciężka praca, bez przerwy na urlop, z wielką odpowiedzialnością. Bez żadnych oklasków, podziękowań, za to z dodatkową gotówką w postaci 500 zł. To dobry projekt, ale pod warunkiem, żeby kasa ta była przeznaczana na dzieci. Patrząc jednak na polskie podwórko ma się dużo wątpliwości. A czy inwestowanie w dzieci nie wydaje się najlepszą z możliwych inwestycji?
Być, słuchać, przytulać, tłumaczyć emocje, uczyć samodzielności i zdrowo karmić. Tyle czasu.
Aby nie zabierać zbyt dużo waszego czasu, zakończę już swoje rozważania. Jestem ciekawa jakie są twoje metody. Czy udaje ci się w ciągłym pośpiechu znaleźć chwile dla siebie? Czy któryś z opisanych powyżej punktów jest ci bliski? Napisz o tym. Podziel się z innymi. Może uda nam się kogoś przekonać, że częste sformułowanie „brak czasu” można zamienić na – Mam czas! Tego z całego serca Ci życzę.
PS. Już w najbliższych dniach na moim kanale YouTube znajdziesz filmiki jak zadbać o siebie podczas pracy:
https://www.youtube.com/channel/UCiOxbbkbhn2wXPo0zIrc1mA?view_as=subscriber
Do zobaczenia!
Ola Żelazo