Dlaczego SUP joga jest taka fajna? 🙂

SUP jest SUPer!
Słowo SUP bardzo miło brzmi, prawda? Trochę jak SUPa, jak coś SUPer albo coś co mnie SUPełnie nie interesuje. Ale nie wierzę, że trzecia opcja wchodzi w grę. Zatem spieszę z wyjaśnieniem co to jest SUP. Ta wiedza przyda nam się w dalszej części posta i nie tylko.
SUP oznacza Stand Up Paddle, które tłumaczy się jako wiosłowanie na stojąco. Jest to połączenie dużej deski do surfingu z wiosłem. A zastosowania SUPa zatacza coraz większe kręgi. Na nim się pływa, łapie fale, ćwiczy i praktykuje jogę. Jest opcją dla windsurferów w dni, kiedy nie wieje. Pozwala cały czas być na desce, pływać na wodzie i wyczekiwać wiatru bez uszczerbku na zdrowiu, zwłaszcza tym związanym z emocjami. Jednym słowem SUP to alternatywa dla sportów wodnych, do których potrzeba warunków zupełnie niezależnych od nas samych. No chyba, że mowa o jodze. W tym wypadku najlepszy wariant to ten, kiedy jest cicho, spokojnie, bezwietrznie i najlepiej ciepło. Ale o tym za chwilę…

Pokład daje wiele możliwości ćwiczeń i nie tylko 🙂
Jak ja odkryłam SUPa? Miałam o tyle ułatwione zadanie, że mąż jest pasjonatem sportów wodnych – jest windsurferem, kitesurferem, żeglarzem, płetwonurkiem – od zawsze mocno związany z wodą. Nie jest chyba tylko wędkarzem, pomimo usilnych starań swojego taty. W związku z tym lwia część naszych wyjazdów w świat skupiona jest na odwiedzaniu spotów, gdzie się pływa. Ale jak już wspomniałam, nawet w miejscach, gdzie z założenia wieje non stop zdarzają się takie anomalie, że wiatru brak. I nastaje lekkie zniecierpliwienie. Kto ma do czynienia z windsurferami, wie o czym mówię. Wtedy właśnie na ratunek przychodzi SUP.

Rodzinnie na SUPie
Pierwszy raz poznaliśmy tę formę aktywności będąc na Hawajach. To jest w ogóle miejsce, skąd wywodzą się najlepsi sportowcy związani z pływaniem na wodzie. Tam dobrze wieje, fale mają idealne – kilkumetrowe wysokości, woda jest ciepła, a hawajski klimat sprzyja poddaniu się chwili i zapomnieniu o wszelkich troskach. Jak to mówią hawajczycy: Hang Loose!

Pompowany SUP świetny do podróży
I tak poznałam SUPa. Później odnajdowaliśmy się w większości spotów, a dziś już trudno o znalezienie bazy, w której brak desek z wiosłem. My na początku pływaliśmy na naszej największej desce do windsurfingu, tzw. naleśniku, do której mąż dokupił wiosło. Mieścimy się na niej całą rodziną z psem 🙂 I wtedy wiosłujący wcale nie ma łatwego zadania. Ale czego się nie zrobi dla ładnych, mocnych ramion i umięśnionych, zdrowych pleców 🙂 Nowy SUP to już wersja pompowana, łatwa do transportu i dużo lżejsza. Tę lubię najbardziej i właściwie określam jąmianem SUP do jogi 🙂 Poza świetnym pokładem do ćwiczeń, również rewelacyjnie pływa.
Zafascynowaliśmy się możliwościami, jaki daje SUP. Możemy pływać razem na jednej desce lub na dwóch obok siebie. Jest romantycznie, cicho i spokojnie. Na morzach i oceanach trzymamy się raczej linii brzegowej. Wpływamy w piękne zatoczki, robimy kąpiele, opalamy się na pokładzie. Kontakt z naturą jest nie do przecenienia. Pływamy używając najlepszego silnika – naszego ciała. I nie powiem, na początku jest to wymagające.
Pamiętam moje pierwsze wejście na SUPa.
Początki na desce
O rety! To jest niestabilne! Nie mogę utrzymać równowagi! Łapcie mnie! I bach! – upadek do wody. Po każdym wpadnięciu (a było ich, wierzcie mi, dużo) trzeba wgramolić się na
pokład, co początkowo również łatwe nie jest. I znów równowaga, zaangażowanie mięśni stabilizujących. Na początku wszystko spięte, nienaturalne, chcąca za wszelką cenę zostać na pokładzie. Ufff… jakoś się udaje. Stopy rozstawione na szerokość bioder, lekko zgięte kolana, sylwetka lekko pochylona do przodu, ładne przekładanie wiosła. Ale zaraz, zaraz… to jeszcze nie wszystko. Trzeba jeszcze nauczyć się chodzić po SUPie – do przodu, do tyłu, rozbujać go na boki, podskoczyć, poczuć. No to znowu się zaczęło. Próby, upadki, kąpiele, gramolenie… Deska nie dawała za wygraną, ale ja tym bardziej.- I dotarłyśmy się. Ba! Nawet polubiłyśmy. Być może nawet ja coś więcej. Bo zapragnęłam praktykować jogę na SUPie.
Joga na SUPie

SUP joga. Asany, balans, skupienie…
Uwielbiam poznawać nowe miejsca, nowych ludzi, zwyczaje, kuchnię. Lubię przede wszystkim poznawać siebie i przyglądać się sobie na nowych, nieznanych mi obszarach. SUP joga świetnie się w to wpisała. Joga to moja pasja bez dwóch zdań. W miarę możliwości poznaję jej rodzaje: Ashtanga, ostatnio Bikram, Vinyasa, Iyengarowska, Hatha, AcroYoga, Yin Joga… Teraz przyszedł czas na SUP Jogę.

Sirsasana – stanie na głowie
I zaczęłam. Na początku nieśmiało, w podarciu w czterech punktach, powoli, z wyciąganiem kręgosłupa, z szeroko otwartymi oczami, z uwagą opuszczania głowy w dół. Później coraz śmielej, z próbą pozycji wymagających równowagi, w staniu, z wyciąganiem nóg, przeskokami, aż do stania na głowie, co do dziś jest moim największym osiągnięciem 🙂 Choć apetyt mam na dużo więcej.
Co daje SUP joga?
Po pierwsze: Pomimo moich lat spędzonych na macie, na pokładzie czułam się jak absolutnie początkująca. Większości pozycji musiałam się uczyć od zera. Z innym wyczuciem, innym tempem, ustawieniem ciała. Na desce nie ma stabilizacji, pokład tańczy z każdą falą i to do niej trzeba się dostosować, czyli odpowiednio ustabilizować ciało. Gdy się nie uda, zalicza się obowiązkową kąpiel 🙂
Po drugie: To świetne opcja na wakacje. Połączenie relaksu z jeszcze większym relaksem 🙂
Po trzecie: Wspaniały kontakt z przyrodą, w pełnie naturalny. Na desce czuje się każdy podmuch wiatru, promienie słońca smagają skórę, woda obmywa ciało, słychać śpiew ptaków, chlupiącą wodę, szumiącą trzcinę, fajnie pracującą na wodzie desce. Widoki są fenomenalne – jedna mała deska, która jest całym pokładem, ze mną i ogromna przestrzeń morska.

Parsvottanasana
Po czwarte: Zmieniające się sceneria i widoki. Jeśli deska nie jest przywiązana, to rozpoczęcie praktyki okaże się kompletnie innym miejscem niż jej zakończenie. Poza tym deska kręci się wokół własnej osi, więc pies z głową w dół może być ciekawą pozycją do poznania krajobrazu z perspektywy do góry nogami, a właściwe biodrami.
Po piąte: Savasana nigdzie tak nie odpręża jak na desce. Lekkie kołysanie, promienie słońca…
Po szóste: Jogę lubię bardzo, zimną wodę dużo mniej. Ćwicząc Sup jogę i wpadając do wody, nie mam czasu na zastanowienie czy idę się tego dnia kąpać czy nie. Joga w tym wypadku wygrywa. Skutek uboczny – zahartowania ciała i pozbycie się lęków kąpieli w zimnej wodzie. W razie czego zawsze można założyć piankę.

Virabhadrasana I – wariant
Po siódme: Joga na desce wymaga nie tyle mocnego ciała, co koncentracji, skupienia i bycia tu i teraz. Tutaj asany trzeba wykonywać solidnie. W innym razie czeka nas dużo kąpieli – patrz pkt 6.
Po ósme: Przyzwyczajenie się do publiczności. To wciąż nowa forma ruchu, ale mająca coraz większe grono fanów. Moje wszystkie próby wykonywania trudniejszych asan miały grono kibiców. Cieszyli się tak samo gdy mi się coś udało albo gdy lądowałam w wodzie. Joga to zawsze piękne chwile i przede wszystkim dystans do siebie.

Urdhva Mukha Svanasana
Po dziewiąte: Za gorąco? Nic prostszego! Wiesz jak cudownie ćwiczy się jogę z mokrym ciałem?
Po dziesiąte: Praktyka na SUPie to przede wszystkim wspaniała zabawa, dużo uśmiechu, radości, wolności. To chwile, kiedy znów stajemy się dziećmi. Z mokrymi włosami, prawdziwie szczęśliwi, na chwilę bez żadnych problemów.
To teraz nie zostaje nam nic innego, jak wypatrywać kolejnych wakacji, a może nawet ładnego weekendu, żeby pojechać nad morze czy na Mazury i spróbować zapoznać się z SUPem.
Napiszcie czy chcielibyście spróbować praktyki jogi na desce? Może zorganizujemy coś wspólnie na następne wakacje?
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo słońca na co dzień 🙂
Ola
PS. Filmy z mojej praktyki na SUPie znajdziesz tutaj:
SUP joga: https://www.youtube.com/watch?v=WYvXeBblmJ4&t=40s
Stanie na głowie na desce: https://www.youtube.com/watch?v=PrsxO-Bquw8&t=5s